To ja, Nami. Furia w końcu pozwoliła mi się wypowiedzieć samodzielnie. Jeszcze myślimy, jak to zrobić, żebyś wiedział, kogo czytasz, ale to pewnie nasze Bezwęchowce ogarną, więc ja zajmę się opowiadaniem.

No więc byłam na kolejnej wystawie. Tym razem we Wrocławiu. Furia ma z nią dobre wspomnienia, bo sama swoją karierę wystawową zaczynała właśnie tutaj, tylko kilka lat wcześniej.

No więc na wystawę przybyło… UWAGA … 36 pembroków. To był szał. Tylu znajomych w jednym miejscu to dawno nie widziałam. A do tego spotkałam mamę i dwie siostry. W końcu mogłyśmy sobie pogadać. I to całkiem długo, bo nasza sędzina bardzo dokładnie sprawdzała wszystkie psy. A co za tym idzie nasz występ się mocno opóźnił. Dobrze że Żona Bezwęchowca znalazła mi spokojne miejsce, gdzie się chwilę zdrzemnęłam. Inaczej chyba musiałaby mnie na ring wnosić. 

Na ringu wcale nie było łatwiej. W klasie młodzieży występowało 8 (!) suk. Ledwo się zmieściłyśmy jednej linii. Było ciasno i tak bardzo pachniały mi smaczki konkurentek, że czasem trudno było mi się skupić. Ale w najważniejszych momentach się zmobilizowałam i starałam zrobić wszystko najlepiej jaki umiałam.

Poszło mi całkiem dobrze. Zajęłam II lokatę, dostałam medal i piękny opis. A w opisie same „excellent” i „beautiful”. I jak już wracałyśmy, to Żona Bezwęchowca kupiła mi taki długi szarpak, którym od razu mogłam się pobawić.

No i tym razem był profesjonalny fotograf. I to nie jeden. Więc jeżeli nie widziałeś mnie na żywo, to możesz podziwiać na zdjęciach. A jak sobie klikniesz w zdjęcie, to przejdziesz do strony fotografów i możesz pooglądać też inne psiaki na wystawach.