Operacja się udała. Przeżyłam. I to całkiem nieźle ją nawet zniosłam, bo już tego samego dnia po południu, gdy przyjechały po mnie moje Człowieki chodziłam całkiem radosna. Choć bardzo zmęczona.
W tej chwili chodzę już normalnie i jestem w miarę rześka. Pani doktor, która mnie operowała mówiła, że w środku był totalny dramat – ropa, bąble, zrosty itp i to był ostatni moment na taki zabieg. Wydaje się że najgorsze jest za mną, choć cukier nadal szaleje i nikt nie wie dlaczego aż tak mocno…
A oto mój super kubraczek pooperacyjny w serduszka. Najnowsza psia kolekcja, lato 2022:
Tak więc najbliższe tygodnie pokażą czy cukier się ustabilizuje. Oczywiście biorę w związku z tym leki no i Bezwęchowiec podaje mi insulinę. Ciekawostka – po operacji zmieniła mi się… barwa szczekania (szczekam wyżej, tak trochę mniej basowo, ciekawe czy tak już zostanie). Pani doktor mówiła, że przy cukrzycy mogą być bardzo różne powikłania i że to nie wygląda wcale tak różowo, no więc czekają mnie na pewno kolejne wizyty i kolejne badania… Ale jestem dobrej myśli. W końcu tyle już przeszłam…
Furia
P.S.
Gdyby ktoś z Was chciał mnie wspomóc, żebym miała pieniążki na leczenie, to tutaj jest link do zbiórki (z góry dziękuję):