Dziś będzie o tym jak cyberpsem zostałam. A było to tak, że poziom mojego cukru wciąż nie chciał spadać i się unormować. Bezwęchowce musiały wstawać do mnie kilka razy w nocy (głównie to Żona Bezwęchowca) i ciągle mnie kłuć i badać krew – za wysoki cukier? za niski? I tak w kółko.
W końcu nieprzytomne z braku snu Bezwęchowce stwierdziły, że mają tego dosyć. A tak się akurat fajnie złożyło, że przemiła pani doktor, która się mną opiekuje, powiedziała na ostatniej wizycie, że można mi zamontować taki mini-sensor, który będzie stale monitorować poziom cukru.
Instaluje się wówczas na telefonie specjalną aplikację i ona komunikuje się z tym sensorem i pokazuje wyniki. Sensor działa cały czas i stale mierzy poziom mojego cukru we krwi, więc Bezwęchowce mają duuuużo danych i mogą wreszcie spokojniej pospać. No na przykład mogą zobaczyć wykres – dokładnie kiedy i jak zmieniał się poziom cukru. Na czerwono wyświetlają się poziomy alarmowe, a na zielono prawidłowe. Mogą też zobaczyć tendencję – czy cukier rośnie, czy spada i czy mają zachować czujność (bezwęchowce i czujność, ha ha), czy też nie ma takiej potrzeby. A wszystkie te dane mogą przekazywać od razu do mojej pani doktor, która widząc je, może zwrotnie przekazywać specjalne zalecenia pokarmowo-insulinowe.
Co więcej, jakby ktoś chciał, wszystkie te informacje może sobie przeczytać na drugim końcu świata, taka to jest technika. Myślałam, że cybermaszyny i cyberpsy to tylko w bajkach Lema, które kiedyś Bezwęchowiec czytał małym człowiekom. A tu proszę, stałam się jednym z nich. Szkoda tylko, że działa to tylko w jedną stronę i że nie mogę sobie przez ten sensor np. zamówić ulubionej karmy albo umówić się na spacer z moimi koleżankami.
Bezwęchowiec mówi, że też chciałby, żeby to urządzenie miało więcej możliwości i że jak już ma w domu cyberpsa, to mógłby na ten przykład sam się wyprowadzać na spacer, albo przynosić zakupy ze sklepu. Kto wie, może wersja 2.0 będzie mieć takie funkcje?
Furia