Jakiś czas temu pisałam, że zdobyłam oficjalny tytuł suki hodowlanej. Przyszła pora żeby coś z tym zrobić, tym bardziej, że w czerwcu skończę 3 lata, a więc to ostatni dzwonek na pierwszą ciążę.
Moje człowieki postanowiły więc, że zostanę mamą. Oczywiście jeśli wszystko się uda, wiadomo. Ponoć znaleźli mi nawet kawalera. Po cichu słyszałam wprawdzie, że mówią o nim „reproduktor”, brrr… Ale wybaczam im, szczególnie, ze małe bezwęchowce powiedziały, że:
„Najpierw musi być ślub, bez ślubu dzieci nie będzie”.
Bezwęchowiec pokazał mi jego zdjęcia i filmki. Podoba mi się. Przyjacielski, otwarty, komunikatywny i odważny jak na prawdziwego mężczyznę przystało (nie straszne mu są nawet konie, widziałam jak na jednym siedział)… No i przystojny, bo trikolor. A imię jego to „Bąbel” (zwany też Bąbikiem), prawda, że piękne?
Tylko mieszka daleko, ale Bezwęchowiec mówi, że to nie jest duży problem. Zobaczymy. Póki co Człowieki Bąbla muszą się dogadać z moimi Człowiekami i jeśli wszystko dobrze pójdzie, to być może na te wakacje będzie ślub, hau!